Aurypigment - imitujący złoto pigment. Znany w starożytnym Egipcie, gdzie malowano nim papirusy. W starożytnym Rzymie służył jako trucizna, bowiem ogrzewając go w obecności powietrza, uzyskuje się zabójczą truciznę, arszenik. Specyfik o tyle groźny, że będący bez smaku, z lekką wonią czosnku. Na przestrzeni wieków wprost idealny środek na pozbycie się ludzi nieprzychylnych. Wystarczy już 70 miligramów tego białego proszku, by udać się w zaświaty w strasznych męczarniach.
Wróćmy jednak do aurypigmentu. Jak sama nazwa wskazuje, aurum, czyli złoty, pigment ten świetnie nadawał się do imitowania złota w malowidłach. Z drugiej jednak strony mógł być tak nazywany ze względu na lekko złotawy połysk, który można obserwować obracając minerał w palcach. W najdrobniejszym, sięgającym rozmiar kilu mikrometrów rozdrobnieniu i roztarciu, ukazuje nam się soczysta cytrynowa barwa. Zacznijmy jednak od tego, że trudno jest ten minerał utrzeć na proszek. Nie ze względu na to, że trzeba weń uderzać młotkiem, ale dlatego że jego skomplikowana krystaliczna struktura, powoduje jakby zespalanie się odłamanych kawałków ze sobą. Uderzenie w skałkę, są jakby przez to amortyzowane i ciężko jest uzyskać drobny proszek w szybkim tempie. Wikipedia nazywa właściwości mechaniczne tego materiału jako giętkie i elastyczne blaszki. Coś w tym jest, a przekonać się można mocując z tą skałą w moździerzu. Cały proces musi przebiegać pod wodą, ze względu na trujące właściwości arsenowego proszku. Mimo tej osłony, w czasie ucierania, ucierającemu towarzyszy intensywny zapach siarki. Woń ta pozostaje wiele godzin po skończonej pracy, nawet świeżo utarta na oleju z tego pigmentu farba pachnie w ten sposób. W związku z tym, że aurypigment sam w sobie może być na tyle ubogi w siarkę by stworzyć idealny związek As2S3,
(mniej siarki, bardziej czerwony kolor) czasem ogrzewano pokruszony z nią minerał.
przed rozdrabnianiem trzeba ręcznie pozbyć się mineralnych zanieczyszczeń |
minerał rozdrabniany jedynie w bezpiecznym środowisku wodnym |
po jakimś czasie w moździerzu robi się niezły kocioł |
Przypomnijmy, aurypigment to siarczek arsenu. Siarka zmieszana w odpowiedniej ilości z arsenem. W ten sposób uzyskiwano tzw. żółcień królewską, King's Yellow w XIX wieku. Oba składniki mieszano w odpowiedniej proporcji, a potem palono w piecu. W katalogach firm z XIX wieku widnieją dwie wersje siarczku arsenu, aurypigment i king's yellow. Jednak już na początku XX wieku podręczniki technologiczne podają, że większość farb arsenowych została wycofana z użycia w wielu krajach.
pigment odstany i wypłukany |
Jakkolwiek siarczek arsenu nie jest nawet w połowie aż tak trujący jak arszenik, to jego użycie miało swoje limity. Artyści woleli coś bardziej sprawdzonego, coś co nie zmieni swojego koloru nawet po wielu latach. Aurypigment sprawia pewne kłopoty. Nie może on być mieszany z wieloma innymi kolorami, zwłaszcza z ołowiowymi i miedziowymi, ponieważ szybko czernieje. Z tego powodu używano go tylko do ostatecznych świateł, a rozjaśniano niereakcyjną bielą kostną.
kolor przypomina żółcień neapolitańską |
Aurypigment i jego pomarańczowa wersja, czyli realgar był używany zwłaszcza przez artystów mieszkających na lagunie weneckiej. Rynek wenecki opływał w przeróżnej jakości materiały sprowadzane z Azji i Afryki. Artyści kręgu Belliniego oraz jego następców, malowali aurypigmentem zwłaszcza szaty. Święty Józef w wydaniu Giorgiona, czy Tycjana posiadał piękną aurypigmentową suknię. Barwa nie zmieniła się mimo upływu lat. Ten sam kolor, był eksperymentalnie wykorzystywany przez późniejszych malarzy, lecz nigdy nie cieszył się większym zainteresowanie na północy Europy. Być może przez swoje egzotyczne pochodzenie i swoją reakcyjność? Dostęp do takich towarów był ograniczony w niektórych miejscach na mapie ówczesnej Europy. Dopiero kolonizacyjne zapędy Anglików, spowodowały rozprzestrzenienie się niedostępnych i rzadkich materiałów. Nasz polski malarz, Jan Matejko, użył aurypigmentu w swoim dziele Hołd pruski, co potwierdziły badania nad składem farb z płótna.
w mediach wodnych kolor jest dość intensywny |
Jakie jest moje zdanie na temat tego pigmentu? Sądzę, że w dzisiejszych czasach przy całej swojej atrakcyjności jest on zupełnie zbędny. Nie dość, że wersja naturalna musiałaby kosztować bardzo dużo, to problem z zachowaniem bezpieczeństwa w jego użytkowaniu spędzał by sen z powiek wielu malarzom. Jest to pigment bardzo piękny, ale nie wart zachodu, chyba że okazyjnego, takiego doświadczalnego. Zresztą najmniejsza domiesza związków miedzi i ołowiu tworzy z jasnym aurypigmentem dokładnie to co na niżej zamieszczonej fotografii:
aurypigment natychmiast zmiana kolor, jeśli ma kontakt z innym metalem, np. żelazem, albo miedzią; w tym wypadku były to resztki miedzi na ucieraku |
w oleju aurypigment jest już trochę mniej jaskrawy, jaśniejszy od ochry żółtej, ale dużo słabszy niż kadm żółty |
Na dzisiaj to tyle o siarczkach. Proszę nie róbcie tego co na wyżej załączonych fotografiach w domu. Ryzyko jest duże, a życie i zdrowie wartościami najważniejszymi.
Bardzo sobie cenię tę barwę, ale jak na razie wykorzystywałem go tylko dwa razy i starałem się izolować werniksem końcowym od innych warstw namalowanym farbami, które podręcznikowo powinny wejść w nim reakcje. W oleju jest bardzo wydajny, w akwareli jeszcze nie próbowałem. Pozdrawiam Bogi
OdpowiedzUsuńZbroja strażnika malowana właśnie aurypigmentem: https://www.flickr.com/photos/7846634@N08/461367228/
OdpowiedzUsuń